Norwegia – wędkarska kraina o wielu obliczach…

Norwegia – wędkarska kraina o wielu obliczach…

Norwegia wielu wędkarzom w Polsce kojarzy się gównie z rekordowymi czerniakami, dorszami oraz innymi morskimi gatunkami dającymi wiele satysfakcji ich łowcom i prawdopodobnie w miejscu, gdzie kończą się fiordy, na tym kończy się znajomość tego kraju. Okazuje się jednak, że norweska kraina ma zupełnie inne oblicze, bardzo spójne z wierzeniami jej mieszkańców. Trolle lub elfy od zawsze pojawiały się w miejscowych legendach, co może trochę dziwić, jednak docierając do celu naszej podróży zdziwiliśmy się, że tylko tych baśniowych postaci tam brakuje. Malownicza przyroda praktycznie „rzuciła nas na kolana”.

Po niemal dwóch dniach męczącej podróży, wjeżdżając na górę, gdzie w swoje restauracji Hygga Fjellkro czekał na nas Irek, niespotykana euforia zastępowała z każdym kilometrem potrzebę wypicia kolejnej kawy, a wszystko za sprawą bajecznie pięknych lasów przecinanych potokami szumiącymi wśród skał. Nietuzinkowy okazał się również widok wszechobecnych owiec dodających dźwiękiem swoich dzwonków mistycznego klimatu… Celowo relację z wędkarskiej wyprawy rozpoczęliśmy od opisu przyrody oraz nawiązań do baśniowych postaci, ponieważ wszystko to towarzyszyło nam na każdym kroku utwierdzając w przekonaniu, że odkryliśmy piękniejszą stronę Norwegii.

Miejsce Pobytu

Nowoczesny dom z domieszką tradycyjnej architektury, mieszczący się na prywatnej górze w centrum rezerwatu, w sąsiedztwie restauracji Hygga Fjellkro, stał się dla nas bazą wypadową na pobliskie łowiska. Ze względu na umiłowanie Norwegów do ryb łososiowatych, to właśnie te gatunki zdominowały z mniejszą lub większą pomocą człowieka okoliczne potoki, rzeki oraz jeziora. Duże ilości małych i średnich pstrągów potokowych mogą dać sporo zabawy wędkarzom łowiącym na spinning lub muchę stając się także doskonałą podstawą do treningów dla tych, którzy stawiają pierwsze kroki w wymienionych metodach. Więcej satysfakcji łowcom mogą natomiast dać obecne, na niektórych odcinkach rzek lipienie podatne zarówno na przynęty spinningowe jak i muchowe. Po rozmowie z zarządcą i jednocześnie współwłaścicielem góry okazało się, że aby myśleć o łowieniu rekordowych okazów wymienionych gatunków, należy przyjechać tu w zupełnie innych miesiącach, co z jednej strony nieco nas zasmuciło, a z drugiej pozwoliło skoncentrować się na zupełnie innych drapieżnikach.

Wędkarski Cel Wyprawy

Każdy z nas wędkarzy, wyjeżdżający na zagraniczne łowiska w swoich marzeniach skupia się głównie na rekordowych szczupakach, okoniach lub sandaczach, choć tych ostatnich rzekomo, na łowiskach na których łowiliśmy, brakuje. Niemniej dwa pierwsze gatunki w pełni zdominowały niektóre jeziora, co w zupełności wystarczy, aby mieć poczucie znalezienia się w wędkarskim raju pod względem ilości łowionych ryb,  jak i doznań wizualnych jakie zapewnia sama przyroda.

Zbiorniki, które mieliśmy okazje odkrywać różniły się od siebie lokalizacją, wielkością, jak i wyglądem łowionych ryb. W każdym z przypadków rozpoznanie nieznanej wody utrudniał fakt, że dwa tygodnie przed naszym przyjazdem zszedł ostatni śnieg (połowa czerwca), a dynamiczne zmieniająca się przyroda wpływała na zmianę stanowisk ryb niemal w ekspresowym tempie. Można powiedzieć, że cały cykl wiosny, lata i jesieni przebiega tu w ciągu czterech miesięcy, co od wędkarzy wymaga dużo większego refleksu w typowaniu stanowisk ryb niż ma to miejsce w Polsce. W Naszym przypadku, na przestrzeni dwóch tygodni łowienie szczupaków i okoni rozpoczynaliśmy na pięcio, siedmio metrowych spadach, a kończyliśmy na dwu metrowych górkach. Odpowiedzialna za to była również wysokość na jakiej znajdowały się jeziora, niewielka odległość między nimi, około 10-15 km wpływała na temperaturę wody oraz szybkość zmian w niej zachodzących.

Oprócz różnic w szybkości podwodnej ewolucji, dużym zdziwieniem dla nas był wygląd okoni łowionych na pierwszym zbiorniku. Przypominały granitowe, odbarwione z wszelkich kolorów, smukłe odpowiedniki dobrze nam znanych ryb. Prawdopodobnie odpowiedzialny był za to rybostan ograniczony głównie do szczupaków i okoni, gdzie te ostatnie były głównym pożywieniem dla pierwszych. Stąd wyścigowa sylwetka oraz kamuflujące ubarwienie podobne do dna lub kamiennych brzegów. Niemniej pomijając wygląd garbusów, nie było można im odmówić niesamowitej waleczności i siły, niebywale podnoszących walory wędkarskie.

Nieco inną sytuację zastaliśmy na kolejnym jeziorze, gdzie już echosonda utwierdziła nas w przekonaniu, że pod wodą oprócz drapieżników, pływają inne gatunki, co swym wyglądem  potwierdziły łowione pasiaki.

Oprócz okoni łowionych w hurtowych ilościach i wielkościach 30-40cm, w każdym z przypadków pojawiały się  na naszych zestawach grube, waleczne szczupaki mieszczące się w przedziale 80-90cm z 107cm rybą wyjazdu, złowioną przez Karolinę Wiśniewską.

Ciekawostką jaka może trochę nas dziwić, wędkarzy wychowanych na łowieniu okoni lub szczupaków, jest fakt, że Norwedzy uważają te gatunki za inwazyjne/chwasty i nie skupiają się na nich, a jeżeli już to robią, to tylko w celu eliminacji. Co w ich przypadku może ograniczać się do odłowów sieciowych lub niezbyt efektywnego trollingu, choć ten ostatni w czasie naszego pobytu, pozwolił ustanowić jednemu z miejscowych wędkarzy, nowy rekord Norwegii w wielkości szczupaka – przeszło 20kg!

Podsumowanie Wyjazdu

Wyprawa do środkowej Norwegii pozwoliła poznać ten kraj od baśniowej i rzadko spotykanej strony z "domieszką" dużej ilość walecznych ryb. Czas spędzony na malowniczej górze umożliwił również bliższe poznanie, równie kolorowych ludzi, małżeństwa Irka i Tonje właścicieli „pysznej i gościnnej restauracji” Hygga Fjellkro, a raczej serca kulturalno-gastronomicznego bajkowego rezerwatu. Można jeszcze wiele pisać na temat tego miejsca jak i samej wyprawy, czerpiąc z pięknych wspomnień zawartych nie tylko w głowie, ale i wyrytych głęboko w sercu i tak słowa nie wyrażą w pełni tego co przeżyliśmy. Po prostu, każdy ciekawy tego, musi przeżyć to osobiście, do czego zachęcamy…

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.