Kondycja Branży Wędkarskiej – dobre i złe strony…

Kondycja Branży Wędkarskiej - dobre i złe strony...

Obecny obraz wędkarstwa postrzegany przez ilość pojawiających się firm na rodzimym rynku, będących importerami, dystrybutorami lub też producentami może skłaniać do euforycznego optymizmu. Dodając do tego rosnące zainteresowanie naszym hobby, przejawiającym się rosnącą liczbą portali, stron i kanałów w mediach społecznościowych z całą pewnością należałoby powiedzieć, że nasza branża rozwija się w pozytywnym tempie... Niestety, rzeczywistość poparta głębszą analizą oraz bilansem czynników wpływających na stan wędkarstwa, rzuca duży cień na obecny stan i niedaleką przyszłość.

Oczywiście wszytko o czym wspomniałem stanowi doskonałe zaplecze do dalszego rozwoju naszego hobby, jednak po zderzeniu z szarą, Polską rzeczywistością okazuje się, że mamy duży problem...

Prezentacja Daiwa-Cormoran w Drapieznik Bialystok 201503

Broń obusieczna, jaką jest napływ nowych lub reaktywujących się firm na naszym rynku, bije także w stabilny jego rozwój. Dobrze znany w innych branżach efekt świeżości dotyka także i wędkarstwo. Każde wejście na rynek nowego produktu, jakim jest w tym przypadku nowa firma, poparte jest zawsze mocnym marketingiem, agresywną kampanią ofertową, co jednocześnie pada na podatny grunt, jakim jest rozwijające się wędkarstwo. Żądni nowości wędkarze sięgają po atrakcyjnie wyglądający sprzęt w bardzo przystępnej cenie, tym samym potwierdzając smutną zasadę, że cena czyni cuda. Oczywiście jak nie sprawdzimy, to się nie przekonamy, że za ceną nie zawsze stoi jakość, niemniej zawsze należy pamiętać, że w branżach związanych z techniką, a takie jest wędkarstwo – cena w większości przypadków podyktowana jest jakością produktów. W efekcie, po okresie zachwytu pojawia się rozczarowanie... Niestety, dotykające nie tylko samych użytkowników, ale i właścicieli firm, którym przez ten czas został zabrany pewien wycinek rynku, a tym samym i budżetu. Po takim czasie okazuje się, że firmy przeżywają kryzys prowadzący w wielu wypadkach do zamknięcia, niezależnie czy mówimy o nowych, czy dobrze już zakorzenionych. Wytłumaczenie jest bardzo proste, każde środowisko ma ograniczony potencjał oraz ograniczony budżet po jaki sprzedawcy, usługodawcy sięgają. W obecnej sytuacji mamy do czynienia z większą podażą niż popytem. Niestety, nie prowadzi to niczego dobrego, mówiąc też lub przede wszystkim w kontekście właścicieli sklepów, którzy borykają się chyba najbardziej z „efektem świeżości” płynącym z nowo powstających sklepów.

IMAG1637

Posuwając się dalej po ogniwach wpływających na kondycję rynku wędkarskiego, dochodzimy do niezrozumiałej i technicznie niewytłumaczalnej sytuacji, jaką jest lobby rybackie w naszym kraju. Jakim cudem, stosunkowo niewielka grupa społeczna w zderzeniu z liczbą wędkarzy i wielkością samych firm produkujących sprzęt wędkarski, ma więcej do powiedzenia niż nasze środowisko. Dlaczego to producenci nie lobbują w kwestii rozwoju wędkarstwa? To przecież oni mają dużo większe możliwości i większe poparcie kilku milionów wędkarzy niż „grupa zainteresowanych rybołówstwem”. Już dawno wyliczono nieproporcjonalnie większe korzyści finansowe dla gospodarki, płynące z wędkarstwa, z którego dużo więcej osób czerpie zyski. Mówimy tu nie tylko o pojedynczych właścicielach sklepów, baz noclegowych, ale i gminach, do których spływają podatki, producentach sprzętu i na samym końcu soczysty przelew trafia również do PZW, a wszystko za sprawą wędkarzy, a nie rybaków i hodowców ryb. Choć i te grupy chciałbym uspokoić... przecież ich działalności mogłaby być dalej kontynuowana z tym, że w czystej postaci komercji, czyli hodowli i pozyskiwania ryb do bezpośredniego handlu detalicznego ze stawów lub zbiorników tylko do tego przeznaczonych, a nie jak jest teraz z większości wód. Wniosek jest bardzo prosty, nie mając wystarczającej ilość ryb w wodach, nie możemy mówić o prężnym rozwoju branży bezpośrednio z tym związanej. Dotyczy to także mentalności samych wędkarzy, często zapominających o umiarze, co przekłada się na efektywne pustoszenie łowisk przez nich samych.

Kolejnym „ziarenkiem” przechylającym szale mało optymistycznego obrazu wędkarstwa, są ustawodawcy, osoby opiniujące, powiatowi urzędnicy, dla których najważniejszym jest wykorzystanie zalęgających środków unijnych, przeznaczonych na pozyskiwanie „zielonej energii” pochodzący z Małych Elektrowni Wodnych – niszczących środowisko naturalne – z zasady zaprzeczając swej idei. W obliczu ocieplenia i spadku poziomu wód powierzchniowych, grupa decydentów dalej brnie swym bezmyślnym i nielogicznym dążeniu do wydawania za wszelką cenę pieniędzy, na przegradzanie i regulowanie rzek – nie widząc, że obecne warunki ekosystemu przekreślają zasadność tych działań, nie mówiąc o podstawowej zasadzie, że od zawsze działania te miały destrukcyjny wpływ na przyrodę, sukcesywnie zmniejszając pogłowie wszelkich gatunków w naszych wodach. Wspaniałym przykładem bezmyślności i arogancji jest rzeka Wkra w Województwie Mazowieckim, na której w tym roku wyznaczono 11 miejsc na nowe Elektrownie Wodne, na rzece której uciąg wody przez większą część roku jest niemal zerowy – decyzje te nie wymagają komentarza... są pieniądze i trzeba je za wszelką cenę wydać!

IMAG3059

Z powyższych argumentów można wysnuć wniosek, że rynek wędkarski doszedł do pewnego punku stagnacji i napełnienia, co powoduje, że nie możemy jednoznacznie określić dalszego stopnia rozwoju. Jak widzimy, zależy to od wielu skrajnych czynników, jednak bezpośrednio wpływających na kondycję branży wędkarskiej. Oprócz samej przyrody, która w ogromnym stopniu wpływa na popyt –susza w 2015 roku jest smutnym przykładem stagnacji w handlu – czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Mamy jednak wiele płaszczyzn przewidywalnych i zależnych od nas samych w konsekwencji kolejnych lat mogących zatrzymać pieniądze wędkarzy w naszym kraju, przez ochronę środowiska naturalnego i ograniczenie jego eksploracji. Niezbędna okaże się jasność umysłów działaczy, którzy to powinni bardziej skupiać się na zasadności swoich decyzji, adekwatnych do warunków pogodowych i stanu przyrody, a nie pustych decyzji wypływających za urzędniczych biurek. Przydatne może okazać się lobby producentów sprzętu wędkarskiego, w którego to interesie jest jak największa sprzedaż, ale żeby tak było to my wędkarze, musimy być głosem we wszelkich urzędach, a nie grupa zwolenników rybołówstwa. Wierzę, że spełnienie kilku tych punktów sprawi, że będziemy świadkami kolejnego wzrostu na Rynku Wędkarskim, a „efekt świeżości” nie będzie niósł za sobą negatywnych konsekwencji – przecież nowe produkty i rozwiązania są potrzebne, a zdrowa konkurencja z zasady ma przynosić korzyści zarówno kupującym, jak i sprzedającym.

autor: Radosław Witólski

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.