Listy do Redakcji: Zagradzanie Dostępu do Rzek
Myślę, że zagradzanie dostępu do rzek i jezior przez gospodarzy jest nagminnie spotykaną praktyką. W wielu przypadkach jest to zrozumiałe, każdy ma prawo do ogrodzenia własnej posesji. Jednak w przypadku posesji sąsiadujących z wodami publicznymi, powinien zostać obligatoryjny odcinek wolnej linii brzegowej zgodny z:
USTAWA z dnia 18 lipca 2001 r. Prawo wodne:
"Art.27.1. Zabrania się grodzenia nieruchomości przyległych do powierzchniowych wód publicznych w odległości mniejszej niż 1,5 m od linii brzegu, a także zakazywania lub uniemożliwiania przechodzenia przez ten obszar(...)
Art.34.1. Każdemu przysługuje prawo do powszechnego korzystania ze śródlądowych powierzchniowych wód publicznych, morskich wód wewnętrznych wraz z morskimi wodami wewnętrznymi Zatoki Gdańskiej, i z wód morza terytorialnego, jeżeli przepisy nie stanowią inaczej.
2. Powszechne korzystanie z wód służy do zaspokajania potrzeb osobistych, gospodarstwa domowego lub rolnego, bez stosowania specjalnych urządzeń technicznych, a także do wypoczynku, uprawiania turystyki, sportów wodnych oraz, na zasadach określonych w przypisach odrębnych, amatorskiego połowu ryb (...) "
Tym samym, nie jestem w stanie pojąć toku myślenia i tępego uporu, gospodarza z Krajęczyna, który rok rocznie zagradza drogę dojazdową do rzeki i całą linię brzegową pastuchem, co uniemożliwia przejazd samochodem, jak również bezpieczne przejście pieszo. Ważną rzeczą w tej historii jest fakt, że wspomniana droga istnieje od dawien, dawna i biegnie wzdłuż brzegu, a raczej stanowi ustawowy odcinek 1,5 metrowego pasa linii brzegowej nie podlegającej grodzeniu i prowadzi do ziemi nie będącej własnością samowolnego gospodarza.
Mam nadzieję, że podobne sytuacje będą coraz rzadziej spotykane, a odpowiednie organy, służby, czy same gminy zaczną "bezkonfliktowo" egzekwować ustawę Prawa Wodnego, stając się jednocześnie bardziej otwartym na sugestie, choćby samych wędkarzy.