Okoniowa Jazda na Dużej Gumie…

Okoniowa Jazda na Dużej Gumie...

Przyjęła się w teorii wędkarskiej zasada, iż do połowu okoni najlepiej sprawdzają się paprochy, czyli małe twisterki z przedziału 3-4cm, a lepiej jeszcze prezentowane na bocznym troku. Po kilku wyjściach nad wodę z takim zestawem, trudno się  nie zgodzić z ową teorią. Jednak mimo swej skuteczności małe przynęty, z perspektywy osiąganych wyników, mogą okazać zbyt "subtelne" dla prawdziwych garbusów. W takiej sytuacji należy posiłkować się inną teorią, mówiącą, iż  te największe pasiaki gustują nawet w kilkunastocentymetrowych gumach. Tendencja wzrostowa przynęt postępuję zgodnie z kolejnymi miesiącami sezonu, aby dojść jesienną porą do wielkości 10-12cm. Często można się o tym przekonać w czasie sandaczowych łowów, gdy po przyjemnym braniu, na naszym zestawie pojawia się dorodny okoń, zazwyczaj określany szczęśliwym przyłowem. Często jest to mylna teza, odsuwająca w cień niewykorzystanych okazji, możliwość złowienia kilku medalowych  okoni.

"Szczęśliwe" przyłowy lub odpowiednia interpretacja żerujących ryb, często bywają najkrótszą drogą do odkrycia okoniowego łowiska. Okres jesieni to czas polowania i przebywania drapieżników na pograniczu płytkiej oraz głębokiej wody, na co ma wpływ temperatura, siła wiatru, nasłonecznienie lub pora dnia. Każdy z tych czynników powoduje "przesuwanie" się okoni po różnych głębokościach danego łowiska/miejsca, także względem przemieszczania się drobnego białorybu, na którym żeruje. Niemniej do momentu jak nie nastanie mroźna jesień, najwięcej brań możemy spodziewać się na blatach, podwodnych górkach i wypłaceniach, na które w godzinach porannych i popołudniowych napływają największe garbusy. Często zdradzając swą obecność, intensywnymi  atakami na drobnicę, oczkowanie, uciekający narybek, a niekiedy także mlaskanie, to niemal stu procentowe oznaki aktywnie żerujących, dorodnych okoni. W tym czasie, uwagę zaślepionych głodem pasiaków, możemy zwrócić dużymi przynętami.

Gumy

...ta bardzo plastyczna i wdzięczna forma przynęt daje szerokie możliwości prezentacji, urozmaiconej pracy oraz szerokiej gamy kolorystycznej. Jesienią jednak najlepiej sprawdzą rippery o rozmiarach w okolicach 10cm i właśnie ta cecha stanie się pierwszym krokiem do sukcesu. Kolejnym, powinien być sprawdzony kolor... i tu zapada krótka, a zarazem wymowna cisza. W kontekście okoni jest to tak płynna  i niestabilna zależność, że trudno określić od jakiego koloru należałoby zacząć, z całą pewnością należy posiadać przynajmniej trzy, cztery palety kolorystyczne przynęt: brązy, szarości, perła, seledyn, fiolety, wszystkie dodatkowo urozmaicone brokatem lub dodatkowym kolorem stanowiącym kontrast dla podstawowego, np: perła - szary, brąz - beż, zieleń - seledyn, itp. Aby jednak ułatwić wybór kolejności stosowanych kolorów, statystycznie najlepiej sprawdzają się brązy, herbata z pieprzem lub klasyczna perła z szarym. Skrajne kolory w tym przypadku mają bardzo duże uzasadnienie na mętnych wodach lub głębszych i mniej przenikliwych zbiornikach. Mało atrakcyjne w danym momencie stonowane kolory, zastąpione perłą, mogę zmotywować do ataku niezdecydowane okonie lub często być po prostu bardziej widocznymi w mało przejrzystej  wodzie. Jeżeli już wpiszemy się naszą przynętę w gusta ryb, wystarczy jak słabnące brania będziemy podsycać zmianą kolorów naszych przynęt, tak jak ma to miejsce w przypadku paprochów lub bocznego troka. Okonie bez względu na wielkość, bardzo szybko przyzwyczajają się do danego koloru lub też zaczynają dostrzegać w nim zagrożenie, co wywiera na wędkarzu konieczność żonglowania niemal całą paletą barw. Nie zawsze jednak to wystarczy, zwłaszcza w okresie jesieni okonie stają się mało przewidywalne - jeżeli w ogóle można powiedzieć, że kiedykolwiek bywają stabilne przez dłuższy czas. Nie bez znaczenia w takich przypadkach kluczową rolę może odegrać ciężar główki jigowej, za pomocą, którego będziemy mogli regulować szybkość opadu, jak i siłę z jaką przynęta uderzy o dno  podnosząc jednocześnie chmurkę mułu lub piasku. W zależności od głębokości zbiornika lub chimeryczności ryb możemy  stosować główki od 5 do 30g. Wielu w tym miejscu złapie oddech, zarazem w myślach szufladkując to zdanie w kategorii co najmniej dziwnych. I właśnie te same osoby będą uważały złowienie okonia przy łowieniu sandaczy za szczęśliwy przyłów, gdzie inni z dużym powodzeniem będą wpisywać na swoją listę okazów, kolejnego garbusa z przedziału 35 - 45cm.  Waga ciężka przynęt, traci swą zadziwiającą oraz skrajną wartość na głębokich jeziorach, zbiornikach zaporowych lub zalewach, gdzie łowimy na spadach z 2m na 8-18m, co niemal wywiera na nas konieczność stosowania kilkudziesięciogramowych główek, nawet w przypadku łowienia okoni. Nie zmienia to faktu, iż duże obciążenie ma znaczenie także na rzekach, na których miejsca okoniowe często związane są głębokimi rynnami, sąsiadującymi z nurtem. Wielu wędkarzy łowiących w takich miejscach doskonale wie, że główka 20-30g nie musi gwarantować bardzo szybkiego opadu. W związku z tym, nie ma co generalizować naszych zestawów, jedynie potraktować to jako wskazówkę, a zawsze obciążenie dostosowywać do głębokości zbiornika  oraz oczekiwań okoni. Największe pasiaki swymi kaprysami bardzo przypominają sandacze, a sposoby ich przechytrzenia niczym nie różnią się od zanderowych podchodów. 

Jazda na Gumie
Sposobów prowadzenia przynęt okoniowych może być tyle, ile pomysłów w głowach większości wędkarzy, niemniej w ciepłych jesiennych miesiącach, jak koniec września, październik, a coraz częściej i listopad, bardzo skuteczny jest zwykły opad. Ostukiwania dna korzystnie wpływa na ataki okoni, ale też często jest tylko jednym z elementów wpływających na ich decyzyjność. Otóż do brania może je skłonić dopiero odpowiednia szybkość opadu i tu wracamy do wcześniejszego problemu z gramaturą główek jigowych. Zawsze obciążenie należy dopierać do warunków panujących na danym łowisku tak, aby uzyskać szybki lub wolny opad przynęty, tym bardziej, iż jej wielkość będzie wynosiła około 10 cm, co także wydłuża czas w jakim zestaw dotrze do dna. W sytuacji, gdy zmiany kolorów ripperów nie przyniosą wymiernych korzyści, należy podjąć próbę przekonania okoni do ataku, skrajną szybkością opadu, od wolnej do szybkiej. W większości przypadków pozwoli to dobrać odpowiedni ciężar główki do aktywności ryb, a w kolejnych krokach, tylko zmianą koloru wabików uaktywniać pasywne garbusy. Jeszcze jednym i niezwykle skutecznym sposobem prezentacji ripperów, jest chwilowe szuranie nimi po twardym dnie. Jest to także podyktowane ukształtowaniem podłoża nad którym gromadzą się okonie. Najłatwiej zlokalizować je w miejscach, gdzie mamy nierówne, twarde, żwirowato kamieniste dno i wówczas wolne prowadzenie przynęty w jej okolicach często powoduje szuranie po podwodnych muldach, na wyjściu z których, w momencie jak ripper poszybuję nad zagłębieniem, najczęściej następuję branie ciekawskiego okonia, do tej podążającego za ocierającą się o dno silikonową rybką. Takie doświadczenie, pozwala na celowe wybieranie podwodnych górek przez, które będziemy przeciągać zestaw, szurając, stukając i podnosząc obłoki piasku, aby na ich skraju nastąpił pierwszy opad przynęty nad krawędzią podwodnego wzniesienia,  co najczęściej przynosi oczekiwane branie. Okonie żerujące na blatach mogą taką sytuację odczytywać jako uciekającą okazję  do zaspokojenia swej łapczywości lub te czające się na stoku i spodziewające się, że nagle coś pojawi się nad ich głowami, również nie przepuszczą pojawiającej się okazji do łatwej konsumpcji. Celowe szuranie przeciążona gumą po wodnych nierównościach pozwala skutecznie obłowić dwa miejsca przebywania okoni, blaty oraz stoki.

Późna jesień okraszona srebrzystym szronem, to także czas lenistwa i racjonalnego dysponowania przez ryby zgromadzaną energią przed zbliżającą się zimą. Wymaga to od wędkarzy, także dużego spokoju, przełożonego na szybkość prowadzenia przynęt. Okonie w tym czasie reagują niemal tylko na rippery pracujące leniwie i wolno przepływające w ich sąsiedztwie, niekiedy także przez kilkanaście sekund spoczywające na dnie. Tak opisana technika prezentacji wabików sprawia, że okonie zaczynają dopiera, łapczywie zasysać nasze silikonowe rybki, tym chętniej im są one większe. Powodem jest mała inwestycja energii w zdobycie okazałego kąska, źródła białka, tłuszczu i energii przed senną zimą. W tym czasie nasze zestawy należy posyłać w głębsze partie łowisk, powoli przeszukując podstawy podwodnych górek, rzecznych rynien, dołków lub przykos.

Duża guma, mocny kij...
Ultra lekkie, zawodnicze łowienie w przypadku największych okoni, nie ma najmniejszego sensu, a zwolennikom żyłek, życzę kilku udanych holi garbusów w granicach 40 cm w okolicy zwalonych drzew lub podmytych brzegów. Z upartością będę podkreślał, iż plecionka w przypadku łowienia pasiaków nie ma negatywnego wpływu na statystyki wyholowanych ryb, jedynie suma naszych błędów... a w wielu przypadkach, plecionka ma bezwzględne uzasadnienie. Nie twierdzę, też, że łowienie na żyłki nie mam sensu, wielokrotnie sam po nie sięgam, zamiennie do plecionek lub częściej używam jako przyponu dowiązanego do linki ale o tym decyduję głównie chimeryczność ryb oraz przejrzystość wody. Jeżeli okonie są bardzo aktywne, to nawet "metalowe" przypony im nie przeszkadzają, a w sytuacjach, gdy zastygają  przy dnie lub w toni, znaczenia nabiera nawet średnica żyłki na przyponie, zwłaszcza na dość czystych lub bardzo przejrzystych zbiorniach.
Ważnym elementem zestawu oczywiście pozostaje także wędzisko, które celowo dobrane do łowienia okazałych okoni, może względem naszych upodobań pochodzić z kategorii wklejanek lub klasycznych spinningów, jednak zawsze powinno posiadać duży zapas mocy w dolniku bez względu, czy górny ciężar wyrzutowy wędki będzie wynosił 10g, czy przeszło 20g.  Okonie w okolicach 40cm i więcej, potrafią przetestować nasze zestawy nie pozostawiając złudzeń na odniesienie sukcesu, jeżeli gdzieś popełnimy błąd lub zastosujemy zbyt słabe elementy, głównie gdy musimy trochę siłowo przytrzymać rybę przed wpłynięciem w uwady. W takich przypadkach  mocny dolnik oddający swą sprężystość w naszym kierunku, także ułatwi otrzymanie okoniowego temperamentu na wodzy. Ponadto wielkość przynęt, a niekiedy ich obciążenie sprawia, że wędka okoniowa zaczyna przypominać pod względem swych parametrów zestawy szczupakowe lub też sandaczowe.

Nie tylko technika i długość ale i kształt ma znaczenie...
Obcowanie z okoniami przenosi na wyższy poziom nasze relacje, gdy zaczniemy zwracać uwagę na kształt naszych przynęt. Nie bez powodu kształt i pracę twisterów tak sobie upodobały pasiaki, dopatrując się w nich podobieństw do narybku, pijawek lub innych tworów natury. W większych ripperach, także powinniśmy doszukiwać wspólnych cech łączących je z twiestreami, czyli walcowaty kształt, wąska i miękka część ogonowa, niekiedy płaski, smukły, uklejopodobny korpus zakończony paletką, pozwolą się dopasować w oczekiwania okoni. Istotą odpowiednich przynęt, jest także ich plastyczność, miękkość ułatwiająca zassanie przez rybę kilkunastocentymetrowego odcinak silikonu. W tym miejscu można nawet lekko żartobliwie powiedzieć, iż twarde gumy mogą powodować "dobijanie" się od nich okoni. Podsumowaniem niech będzie stwierdzenie, iż prawdziwa jazda okoniowa zaczyna się smukłej, dużej  i miękkiej gumie...


Jak to bywa we współczesnym wędkarstwie, kreatywność powinna być główną drogą prowadzącą do sukcesu, a niemal jedyną jeżeli ma nas wieś w kierunku medalowych okoni. Ryby te widziały już niemal wszystko co współczesna myśl  techniczna dla nich przygotowała, tym bardziej powinniśmy być o jeden krok przed doświadczaniem starych garbusów, choć
jest zazwyczaj bardzo trudne. Ale jeżeli uda nam się ta sztuka, przez dobór odpowiedniej przynęty, wielkości, koloru lub ciężaru główki, to kolejne składowe naszego zestawu, jak wędka, plecionka, kołowrotek z dobrze ustawionym hamulcem, nie powinny przekreślić nadarzającej się szansy na wyholowanie doświadczonej, wiekowej i bardzo silnej ryby. Wszystkie te cechy okoni muszą przypominać nam, że są tą bardzo ważne argumenty, przemawiające za bezwzględnym  zwracaniem im wolność. Wolność, która zostanie wykorzystana na przedłużenie gatunku i przekazanie najlepszych genów kolejnym pokoleniom pasiastych drapieżników. Nie dajmy się zwieść mylnej opinii, że okonie to chwast, jeżeli ktoś, kiedyś postawił taką tezę, to raczej coś na podobieństwo synonimu owej rośliny rozpleniło się w jego głowie...

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.