Miedziane Wahadłóweczki

Miedziane Wahadłóweczki

Wahadłówka, przynęta przez wielu niedoceniana i zapomniana w czasach, gdzie dominują wabiki gumowe i woblery w najróżniejszych kolorach i rozmiarach, od których uginają się półki w sklepach wędkarskich. Coraz częściej jednak słyszy się, że te świetne wabiki, których używali pradziadkowie wracają do naszych łask. Często łowiąc nad wodami zalewu, pięknej Wkry lub Sony, widząc wędkarza holującego ładnego szczupaka podchodziłem i pytałem na co? Ci którzy chcieli się podzielić tą cenna wiadomością często odpowiadali: "Panie po raz kolejny na dobrą starą wahadłówkę!". Przeważnie  były to blaszki typu  Alga w dość dużych wielkościach i w dwóch kolorach srebrnym i rzadziej w złotym. Niekiedy spotykałem wędkarzy łowiących na pięknie wykonane i w najróżniejszy sposób żłobione rękodzieła.
Pewnego dnia podczas wyprawy ze spinningiem nad Wkrę, łowiłem w odległości 20 metrów od starszego znajomego Pana, irytujące było to, że on w ciągu pół godziny złowił ładnego szczupaka i dwa okonie, a ja wykonując rzuty niemal w to samo miejsce, zmieniając  dziesiątki różnych przynęt gumowych byłem bez najmniejszego kontaktu z rybą.

Zirytowany tą sytuacja zapytałem na co tak biorą? Starszy człowiek z uśmiechem i wielką dumą pokazał mi malutką niezbyt ładną wahadłóweczkę,  którą jak stwierdził zrobił sam i dodał, że jest to jego jedna z lepszych przynęt na nieduże rzeki. Po powrocie do domu i znalezieniu  kawałka miedzianej blaszki o odpowiedniej grubości zabrałem się do kombinowania i próby odtworzenia przynęty. Nożyce, kombinerki, wiertełka, pilniki, małe kotwiczki, kilka kółeczek łącznikowych i po około 3 godzinach miałem 3 własnoręcznie zrobione blaszki takie po 3-4 cm. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem postanowiłem pojechać nad pobliską rzeczkę żeby zobaczyć jak się zachowują w wodzie. Pamiętam to jak dziś, pierwszy rzut w upatrzone ciekawe miejsce i z niedowierzaniem mam silne branie. Dużym zaskoczeniem było to, że wabikiem zainteresował się 25 cm kleń! Tego wieczoru łowiłem jeszcze około godziny, z małej rzeczki Łydyni udało mi się wyholować jeszcze dwa klenie i 4 nieduże okonie! Nie uwierzycie jaką miałem "radochę", pierwsze zrobione przeze mnie blaszki mimo, że do najładniejszych nie należały, kusiły rybki do brania.! Od tej pory stały się jedną z moich głównych przynęt, potwierdzając niejednokrotnie swoją skuteczność.

Wahadłóweczki w zależności od kształtu i wygięcia mają różnorodną pracę, jedne obracają się, inne tylko delikatnie odchylają na boki. Pracują też w opadzie i wtedy właśnie są często atakowane przez szczupaki i okonie. Moim zdaniem często o ich skuteczności (przeważnie w dni słoneczne) decyduje nietypowy ciemny kolor, którego nabierają  po kilku wyprawach. Zawsze warto mieć przy sobie kawałek papieru ściernego pod wpływem którego powierzchnia staje się błyszcząca i sprawdza się w dni pochmurne. Błyszcząca blaszkę szczególnie upodobały sobie okonie z Wkry i Narwi. Łowiąc na te małe wahadełka używam delikatnego sprzętu. Delikatny kij, żyłka 0.14, do której przywiązuję najmniejsze agrafki z krętlikiem. Warto pamiętać o dobrze wyregulowanym hamulcu, mimo że często łowione ryby są średniej wielkości to czasami blaszka stawała się obiektem ataku 80-cio centymetrowego szczupaka.

Z pozoru niezbyt interesująca miedziana blaszka nieraz ratowała mnie przed wyzerowaniem tury w zawodach, a nawet raz dzięki niej udało mi się wygrać trzecią turę na Narwi,  łowiąc ładnego bolenia...

autor: Mateusz Kuciński

Większe ryby złowione przeze mnie na moje blaszki :

-szczupak 80 cm Wkra

-jaź 50 cm Wkra

-okoń 38 cm Narew

-boleń 57 cm Narew

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.