Wiosenne Klenie

Wiosenne Klenie

Rzekę Wkrę znam już od ponad dwudziestu lat, jeżdżąc nad nią z rodzicami podczas wakacji. Nie od razu oczywiście poznałem ją wędkarsko, ale już jako mały chłopiec wymykałem się skoro świt z domu za tatą i starszym bratem Przemkiem gdy udawali się na ryby, a nie bardzo chcieli zabierać niesfornego dzieciaka ze sobą. Sądzę, że właśnie wtedy zaszczepiła się u mnie pasja wędkarska, którą w międzyczasie rozwijałem przy okazji pobytu na wakacjach. Teraz jest już normą, że pierwsze rzuty wykonuję właśnie nad tą rzeką rozpoczynając sezon wędkarski, łowiąc na spinning wiosenne klenie i jazie. Tym razem nie było inaczej. Późno zaczynająca się wiosna w tym roku wystawiła naszą wędkarską cierpliwość na próbę, a i tak zaostrzyło to tylko nasze apetyty na hol dużej ryby z Wkry. Pierwsze wyprawy były jak najbardziej badawcze, ponieważ ciągle zmieniająca się rzeka i nowo obławiane miejsca zawsze potrafiły zaskakiwać.

Od czego więc zacząć? Sądzę, że oprócz odpowiedniego wędziska i sprzętu, jak kołowrotek czy żyłka, dużą rolę w odniesieniu sukcesu zawdzięczam także przynętom. Zawsze na początku wiosny stosuję woblery od 2 do 3 - 3,5, a nawet 4 cm w różnych kolorach, odcieniach i kształtach. Oczywiście kolor przynęty uzależniony jest od przejrzystości wody, która na wiosnę nie jest zbyt dobra i zachmurzenie jakie danego dnia występuje. Zaczynam więc od dość jasnych kolorów naturalnych z dodatkami brokatu czy delikatnych wstawek jaskrawych kolorów. Tak więc, mając już odpowiednio dopasowany sprzęt i dobrane przynęty, namierzać klenie lub jazie? Typowanie miejscówek uzależnione jest oczywiście od stanu wody i roślinności w rzece. Wczesną wiosną dość wysoki poziom wody daje nam dużo możliwości, a dopiero rosnąca roślinność wodna przyciągająca ryby i nie przeszkadza tak bardzo w łowieniu jak latem. Najbardziej prawdopodobnymi miejscami przebywania jazi i kleni w tym okresie są wszelkie zatoczki z wolniej płynącym lub cofającym się nurtem, zakręty rzeki z nadbrzeżnymi drzewami i ich pochylonymi gałęziami nad lustrem wody. Wszelkie miejsca przed, jak i za wysepkami, a dokładniej ich szczyty oraz "rękawki" pomiędzy wysepką na rzece, a jej brzegiem. Warto też zwrócić uwagę na miejsca z wysoko rosnącą trawą wzdłuż brzegu, jak również za wszelkimi drzewami leżącymi w wodzie. Kolejnymi na liście miejscami do szukania tych ryb powinny być głazy leżące w wodzie, za którymi ryby mogą mieć swoje wyjściowe stanowisko do ataku na przepływający pokarm, oraz miejsca przed samymi przelewami jak i za nimi, gdzie woda jest dobrze natleniona. Istnieje wiele możliwości znalezienia odpowiedniego miejsca, gdzie napotkamy cel naszej wyprawy wędkarskiej. Zdarza się przy odrobinie szczęścia, właśnie na wiosnę, gdy ryby wędrują w górę rzeki, natrafić na ich stadko. 

Pamiętać jednak należy, że nie sam sprzęt łowi i przy podchodzeniu do stanowiska należy zachować szczególną ciszę i ostrożność, gdyż ryby te jak się mówi: "mają oko w każdej łusce". Są to gatunki  bardzo ostrożne i płochliwe. Nie można spodziewać się brania, nawet gdy podamy naszą przynętę pod sam nos, a jeśli nie zachowamy się jak prawdziwi myśliwi. Najlepiej jest więc łowić nawet 15-20 metrów od miejsca docelowego, gdzie spodziewamy się brania. Nawet jeśli odległość znacznie utrudnia nam dorzucenie do tego miejsca możemy zastosować pływający wobler i wyrzucając go na środek rzeki, pozwolić mu spłynąć z nurtem, po czym zwijając poprowadzić go już pod potencjalne miejsce, w którym spodziewamy się ryby. Samo prowadzenie przynęty zależy od głębokości wody na danym odcinku i siły nurtu. Trzeba próbować prowadzić ją również na różnej głębokości, w połowie nurtu - w głębszych miejscach i tuż pod powierzchnią, gdy mamy pod powierzchnią wody roślinność na ok. 40 - 50 cm. Ważne jest również przytrzymywanie przynęty na 2-3 sekundy i dalsze jej podciąganie. Często właśnie brania następują, gdy przynęta zatrzyma się i skusi w nurcie swoją pracą łakomego klenia. Tylko cierpliwi i wytrwali łowcy mogą liczyć na sukces w postaci okazałej ryby na końcu zestawu. Sam dość długo musiałem czekać i korygować swoje błędy, zanim przyniosły efekty.

Każda wyprawa nad wodę daje naukę, z której należy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Niejednokrotnie wracając o przysłowiowym kiju, zastanawiałem się dlaczego znowu nie udało mi się złowić czegokolwiek, co przez te kilka chwil dało by mi satysfakcję z holu i pamiątkę w postaci fotografii oraz myśl, że po złowieniu i wypuszczeniu jej, moja zdobycz dalej cieszy się wolnością i czeka na kolejny pojedynek już jako większy okaz. Mimo wielu nieudanych prób zachęcam do wytrwałego łowienia pamiętając, że najważniejsza jest rekreacja!

autor: Janek Pisarski

 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.